Strona G��wna
Szukaj:   
abc     o nas     login
Wzmocnij POWER - wyjd¼ na rower
z powrotem strona główna do góry

RWM 6 - Pojezierza

Jak co roku w maju odbył się długo przez wszystkich oczekiwany RWM. Tym razem wybraliśmy się w rejon pojezierzy ciągnących się od Olsztyna do Suwałk. Nazwa Mazury jest tylko częściowo prawdziwa, bo trasa wiodła przez Pojezierze Olsztyñskie, Pojezierze Mazurskie, Pojezierze Ełckie i Pojezierze Suwalskie.

O tym, że Mazury to kierunek rowerowo popularny mogliśmy przekonać się już w pociągu. Skład, którym jechaliśmy wyposażony był wprawdzie w specjalny wagon do przewozu rowerów wraz z rowerzystami, jednak nie wszyscy chętni się do niego zmieścili. Już na centralnej mieliśmy 15 minut opóźnienia ze względu na długa kolejkę rowerzystów wraz z wehikułami czekającą na zaszczyt przeciśnięcia się przez wąskie drzwiczki. Wnętrze wagonu wyglądało imponująco – dziesiątki rowerów, rowerzystów i sakiew! Cud że Zabłowi udało wsiąść sie na wschodnim. Żeby było ciekawiej, mimo powszechnego tłoku postanowiliśmy wysiąść w Olsztynie Zachodnim, skąd bliżej na starówkę. Nie było to nawet takie trudne, uwinęliśmy się w 87 sekund. Za chwilę pociągiem z Gdañska dojechała Dorota.

Olsztyn znany już części ekipy z zeszłorocznego Wyjazdu Zimnych Ogrodników zwiedziliśmy dość powierzchownie przeznaczając na ten cel 15 minut i pojechaliśmy w kierunku Starego Olsztyna. „W kierunku” to dość dobre określenie, bo postanowiliśmy pojechać skrótem przez las, co skoñczyło się na omijaniu ogródków działkowych, błądzeniu i pchaniu rowerów po polu. Kompas jednak nie zawiódł-trafiliśmy.

Trasa dnia pierwszego miała przebiegać zupełnie inaczej niż przebiegała, ale za sprawą przewodnika pożyczonego w pociągu uległa gruntownej przebudowie, bowiem przewodnik ten jasno i wyraźnie mówił, że w okoliczach Trękusa są piekne warmiñskie kapliczki. Ci, którzy zastanawiają się gdzie się w zasadzie koñczy Warmia a zaczynają Mazury moga sobie odpowiedzieć w sposób nie tyle geograficzny co kapliczkowy. Warmia koñczy się tam gdzie koñczą się kapliczki. Nie chodzi tu bynajmniej o pospawane z rurek wodociągowych przydrożne krzyże obwieszone plastikowymi tasiemkami, lecz o stare ceglane kapliczki w stylu noegotyckim, których na katolickiej Warmi znacznie więcej niż na protestanckich (niegdyś) Mazurach. Zamieniliśmy więc 60 kilometrów asfaltu na 90 piachu + kapliczki, które rzeczywiście warte były zobaczenia – dwie charakterystyczne warmiñskie neogotyckie oraz jedna, bardzo oryginalna – okrągła. Co prawda nie wszyscy byli aż tak zafascynowani ale kazdy przynajmniej zwolnił i zerknął. Na przemian błądzliśmy i odnajdywaliśmy się w warmiñsko-mazurkich lasach, których drogi bywają miejscami dość piaszczyste. Minęliśmy Kaborno, Nową wieś i dotarliśmy do Pasymia.

Pasym - małe miasteczkom ciche i senne, oaza klimatyczno-małomiasteczkowego nic_nie_dziania_się, zgotował na nasz przyjazd specjalną atrakcję – ćwiczenia przed pokazem ochotniczej strazy pozarnej. W roli strażaków występowały dzieciaki, które na dźwięk syreny mialy jak najszybciej rozwinąć węże i rozpocząć akcję gaśniczą.

Z Pasymia przez Dźwierzuty, Targowo i Rañsk dotarliśmy do Jeleniewa, skąd już tylko kawałeczek dzielił nas od Babięt (gdzie była Gosia na działce i gdzie mieliśmy spać), na tym kawałeczku rozegrały się jednak najbardziej dramatyczne sceny, ludzie słabli z głodu i wyczerpania ,kierownik o mało co nie został zlinczowany, na szczęście jednak grupa dała się przekonać że „teraz to naprawdę blisko” i wszyscy szczęścliwie dotarli na nocleg. Było ognisko, kiełbaski i dodatkowa godzina snu jako rekompensata za katorgę dnia pierwszego.

W Babiętch dołączyli Ruda z Karasiem (obecnie juz dr Karasiem – gratulacje). Trasa dnia drugiego nie była już tak trudna, chociaż już po piętnastu kilometrach każdy musiał zaliczyć Zgon (miejscowość nad jeziorem Mokre). Przez lasy podążyliśmy do leśniczówki Pranie.

Leśniczówka Pranie, miejsce opiewane leśnymi wierszami Gałczyñskiego staciła niestety już caly swój poetycki urok, i stała się miejscem masowych pielgrzymek wzbijających tumany kurzu samochodów. Na próżno szukać tu opisywanego w wierszach klimatu, znaleźć za to można automat do kawy. Niezbyt urokliwą drogą pojechaliśmy do Rucianego, gdzie poszliśmy do knajpy i zjedliśmy rybę z zeszłego sezonu, smażoną na oleju z przed dwóch lat, za to za cenę najlepszego rarytasu. Typowy mazurski standard oferowany wygłodniałym długołikendowym mieszczuchom.

Akurat kiedy zjedliśmy zaczeło padać. Gosia wróciła na działkę, Szlachcic pognał na pociąg gdzieśtam a reszta pojechała do Niedźwiedziego Rogu nad największym polskim jeziorem Śniardwy. Tam też zrobiliśmy sobie sesję zdjęciową na pomoście i przez lasy pojechaliśmy do Karwika i dalej do Zdorów. Mimo że planowaliśmy początkowo nocleg w Kwiku to perspektywa biwaku na wcinającym się w jezioro półwyspie Szeroki Ostrów była dużo bardziej atrakcyjna. Miejscówka była prześwietna (a znaleziona dzięki dziewczynom!) – rozbiliśmy namioty na samym koñcu, na pagórku z widokiem na jezioro. Troszkę padało, ale przestało i chociaż po drewno trzeba było iść spory kawałek to wieczór spędziliśmy przy ognisku. Andrzej złapał kleszcza (lub kleszcz Andrzeja).

Poranek na półwyspie był bardzo urokliwy. Już z namiotów mogliśmy podziwiać rozległy widok na Śniardwy. Ruda z Karaskiem rozpoczęli odwrót do Babięt. Wkrótce po opuszczeniu miescówki dotarliśmy do miejscowości Kwik, której nazwa zupełnie przypadkowo zbiega się ze skrótem od Kwietniowy Wyjazd Integracyjno Majowy, i chociaż jedno z drugim nie ma nic do rzeczy to jednak uznaliśmy to za niebywałą atrakcję i wykonaliśmy sesję zdjęciową na tle tablicy z nazwą miejscowości. Polnymi drogami kontynuowaliśmy okrążanea Śniardw a potem odbiliśmy na wschód i znaleźliśmy się w Orzyszu. Miasto słynące z karnej jednostki Wojska Polskiego nie jest specjalnie urokliwe. Chwilowy brak uroku został jednak wkrótce zrekompensowany. Za Orzyszem rozpoczyna się pojezierze Ełckie, które zaskoczyło nas swoim pięknem, rozległymi pejzażami i podróżniczym klimatem. Pojezierze Ełckie to przejście z Mazur w Suwalszczyznę. Powoli koñczą się lasy i piaszczyste drogi, zaczynają sie szutry i rozległe pofalowane przestrzenie. Można dostrzec też pewną zmianę w architekturze - ceglane mazurskie budynki gospodarcze zaczynają przeplatać się z ceglano-kamiennymi, do budowy których użyto głazów narzutowych. Obecność kamieni daje się odczuć jeszcze w jeden sposób – częściej zdarzają sie tak „ukochane” przez rowerzystów drogi brukowe.

Obiad zjedliśmy nad niewielkim jeziorem Mleczówka i ponownie zgłebiliśmy się w poprzecinane szutrowymi drogami pagórkowate przestrzenie. Opuszczony PGR gdzieś po środku tego wszystkiego przypominał klimatyczny film „Zmróż oczy”, kto wie, może to nawet był ten sam? Droga z PGRu do Starych Juchów dostarczyła kolejnych emocji ze względu na liczne zjazdy i podjazdy głębokimi i błotnistymi koleinami. Za to droga wzdłuż wschodniego brzegu jeziora Szóstak była bez wątpienia widokowym hitem tego wyjazdu. Kolejnym hitem był brak sklepu przez 40 kiloetrów! Dawno już nie było takiego odcinka, co wzbudziło niepokój, a nawet panikę, gdy okazało się że sklep w Łękuku jest nieczynny.

Spaliśmy nad jeziorem Łękuk, oczywiście nie obyło się bez ogniska – (ułożyła Maja). To był RWM gdzie 100% wieczorów było ogniskowych.

Dnia czwartego nastąpiły kolejne rozstania. O czwartej rano odjechali Piła (do Babięt) i Andrzej (do Ełku na pociąg). Reszta wyruszyła w deszczu o szóstej rano do Suwałk. Po małej zgubce na dzieñ dobry w lasach nad jeziorem Litygajno resztki ekipy RWM6 dotarły do Czerwonego Dworu, gdzie rozłożyliśmy się ze śniadaniem przed sklepem w centrum wsi. Ponieważ pogoda była nieciekawa (właśnie przestało padać, ale dalej było chłodno) wszyscy ochoczo wyciągneli z sakiew maszynki do gotowania i po chwili rozgrzewaliśmy się gorącą herbatą. Dalej przez Kowale Oleckie i znany części uczestników z RWM-u 3 Filipów w podmuchach (oczywiście przeciwnego wiatru) dotarliśmy do Suwałk, gdzie oficjalnie zakoñczył sie RWM6



Trasa RWM6 była następująca:

2005-04-30 - 90 km
Olsztyn – Stary Olsztyn – Linowo – Trękus – Kaborno – Wygoda - Nowa Wieś – Wygoda – Tylkowo – Pasym – Dźwierzuty – Targowo – Rañsk – Jeleniewo – [Zgubka] – Babięta

2005-05-01 - 65 km
Babięta – Zgon – Leśniczówka Pranie – Ruciane Nida – Niedźwiedzi Róg – Karwik – Zdory – Szeroki Ostrów

2005-05-02 - 85 km
Szeroki Ostrów – Kwik – Nowe Guty – Okartowo – Orzysz – Strzelniki – Skomack Wielki – Stare Juchy – Szczecinowo – Pietrasze – Szczybały Orłowskie - Łękuk Mały – jez. Łękuk

2005-05-02 - 85 km
Jez Łękuk – Łękuk Mały – Czerwony Dwór - Sokółki - Kowale Oleckie - Filipów - Suwałki

W RWM6 udział wzięli:
  • Maja Długołęcka
  • Kasia Kowalczyk [Ruda] (Babięta – Szeroki Ostrów)
  • Małgorzata Piłaciñska (Babięta – Ruciane Nida)
  • Agata Rączewska [aqpunktura]
  • Andrzej Babicz (Olsztyn – Łękuk)
  • Wiesław Bartkowski
  • Piotr Karaś (Babięta – Szeroki Ostrów)
  • Piotr Piłaciñski (Olsztyn – Łękuk)
  • Piotr Szlachta (Olsztyn – Ruciane Nida)
  • Piotr Zabłudowski [Zabeł]


Podczas RWM6 przeprowadzono wśród uczestników zbiórkę na cele charytatywne (zainspirowaną Wieśkowymi wyścigami w USA) podczas której zebrano 307 PLN. Pienądze zostały przekazane na dom dziecka w Mrągowie.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i publikowanie tylko na zasadach
określionych przez redakcję Koła Roweru >>zobacz.
strona główna |  index

0.02602 sek.  optima cennik