DRUGI ETAP- rzeka Uczkel
W Inylczeku kupujemy lepioszki na
kilka dni i pytamy miejscowych prowadnikw o drog do Narynia. O wicie
ruszamy w dzikie gry. Przejedamy zaledwie 7 km po zasypanej kamieniami
z osuwisk skalnych drodze i przed nami pierwsza przeszkoda - lulka. Dwie
stalowe liny napite nad huczca rzek. Wzek jest po drugiej stronie.
Grzesiek przywizuje si lin i po 20 min jest z powrotem razem z wzkiem,
ktry nie ma podogi. Godzin zajmuje nam przerzucenie wszystkich gratw
na drug stron. Jedziemy par kilometrw w d rzeki a nastpnie skrcamy
w dolin rzeki Uczkel i zniszczon przez erozj drog pniemy si w gr.
Cisza i spokj jaki nam towarzysz pozwalaj zapomnie o zmczeniu i cieszy
si kontaktem z otaczajc przyrod. Docieramy do miejsca kolejnej naszej
przeszkody. Droga znika wymyta przez rzek. Szukamy trosu - rozcignitej
liny, ktra umoliwi nam przepraw. Odnajdujemy tylko pozostaoci tej
konstrukcji. Moemy liczy tylko na siebie.
Patrzymy prawie z nienawici na
przelewajc si z du prdkoci, przed nami mas wody. Rzeka Uczkel
jak wikszo rzek w wysokich grach bierze swj pocztek z lodowca. Oznacza
to, e mamy tylko kilka godzin na przepraw, kiedy poziom wody osiga dobowe
minimum. Wycigam z plecaka 20 m liny, 2 karabinki i trekkingowe kijki.
To wszystko czym moemy pokona rzek, ktra zabraa nam drog. Cay dzie
zajmuje nam znalezienie szerokiego rozlewiska, gdzie moemy przej j
w brd. Grzesiek zaczepia rower do plecaka - idzie pierwszy rozcigajc
lin. Potem Wiesiek asekurowany przez nas, przeskakuje nurt kilka razy
przenoszc nasze graty i wreszcie ja. Pokonujemy dopiero pierwsz odnog
nurtu a przed nami jeszcze kilka. W jednym z nich gdzie prd rzeki jest
najsilniejszy, Wiesiek traci rwnowag. Chwila kpieli w lodowatej wodzie
i lin cigamy go na brzeg. Jestemy na drugim brzegu. Cieszymy si z
sukcesu, ale nasza rado nie trwa dugo, dokadnie 25 km po ktrych okazuje
si, e droga znika na bardzo stromym zboczu.
Prbujemy wytumi emocje i rozsdnie
oceni ewentualne niebezpieczestwo. Chowamy wasne ambicje gboko do
plecaka. Po dugim namyle podejmujemy decyzj odwrotu ta sam drog, ktr
przyjechalimy. Uwaamy, e jest to jedyna rozsdna decyzja na jak nas
sta. Niestety powrt okazuje si jeszcze trudniejszy. Ostatnie soneczne
dni powoduj, e woda w rzece znacznie przybiera. Stoimy bezradnie na brzegu
rzeki, znw w tym samym miejscu z rowerami, ktre s bezuyteczne. Rozpoczynamy
walk o przetrwanie.
Prba przeprawy t sam drog,
zakoczya si porak. Tylko kilkanacie metrw dzieli nas od drugiego
brzegu. Ale jake jest on dla nas odlegy. Jest nie wesoo. Szukamy innego
przejcia. Mamy co raz mniej czasu. Kolejne prby nie przynosz rezultatu.
Rozwaamy inne moliwoci, ktrych nie ma zbyt wiele. W kocu prbujemy
jeszcze raz i udaje si. Ldujemy na drugim brzegu, ale w miejscu gdzie
brzeg prawie pionowy schodzi do samej wody. Przejcie a raczej przepchanie
rowerw po stromym trwawersie i zejcie pionowym lebem to ju pestka.
Udao si! Za dwa dni jestemy wrd ludzi.
nawigacja('tienshan98_wyprawa1','tienshan98_wyprawa3'); ?>
|
|